Substancje endokrynnie czynne (ang. Endocrine Disrupting Chemicals, EDC) to szkodliwe związki chemiczne, na których działanie…
- W Unii Europejskiej 1 lipca wchodzi zakaz stosowania amalgamatu rtęciowego u dzieci, karmiących matek i kobiet w ciąży
- Od 1 stycznia 2019 r. w gabinetach dentystycznych muszą być zainstalowane separatory rtęci
- Środowisko dentystyczne nie ma jasnych i wystarczających wskazówek z Ministerstwa, panuje chaos i przerzucanie odpowiedzialności z sektora medycznego na środowiskowy
- W Polsce wciąż stosowany jest amalgamat rtęciowy, mimo że istnieją dostępne, tanie oraz nietoksyczne plomby
- Za ochronę społeczeństwa przed rtęcią zapłacą dentyści, a pośrednio też pacjenci
Wchodzą w życie nowe przepisy dotyczące stosowania rtęci w stomatologii. Wiele wskazuje, że Polacy powinni mieć powody do obaw. Proces jest mało transparentny, nakłada ciężar zmiany na dentystów. Tymczasem toksyczna rtęć emitowana jest do wód, powietrza i do gleb.
1 lipca w całej Unii Europejskiej wchodzi rozporządzenie, które zakazuje stosowania amalgamatu rtęciowego w stomatologii w przypadku dzieci do lat 15, kobiet w ciąży oraz kobiet karmiących. To dobra zmiana oraz znaczący krok odnośnie ograniczania stosowania rtęci, neurotoksyny, która jest bardzo niebezpieczna dla zdrowia a nawet życia. Należy podkreślić, że stoi za tym rozporządzenie Parlamentu Europejskiego, ale także światowa Konwencja z Minamaty. Wszystko po to, aby nasze życie było zdrowsze i bezpieczniejsze.
Zakaz wchodzący 1 lipca to nie jedyne, co nas czeka. Kolejna zmiana wejdzie na początku 2019 r. i będzie się wiązała z koniecznością stosowania separatorów rtęci w gabinetach stomatologicznych. Wszystko jest z pewnością drogą do eliminacji toksyny ze środowiska, ale też do ograniczenia ekspozycji na rtęć w przypadku najmłodszych. W tym punkcie ważne jest też to, że rtęć nie będzie zakładana w zębach mlecznych, które przecież wypadają, co prowadziło do dodatkowej, niekontrolowanej emisji do środowiska. Tyle prawo.
Wiele wskazuje, że Ministerstwo Środowiska oraz Ministerstwo Zdrowia w niewystarczającym stopniu informują o powyższym zarówno społeczeństwo jak i środowisko lekarskie. Co prawda na stronie ministerstwa znajduje się informacja o obowiązku wprowadzania separatorów, ale poza tym żadnych konkretów tam nie znajdziemy. Równie ogólna jest odpowiedź Ministerstwa w tej sprawie udzielona na zapytanie Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA. Temat ten nie był także, najwyraźniej, omawiany na Sejmowej Komisji Zdrowia 10 maja 2018 r., albo w relacji zamieszczonej na stronie o tym nie wspomniano. Z odpowiedzi z Departamentu Matki i Dziecka przy Ministerstwie Zdrowia wiemy, że „W Ministerstwie Środowiska trwają wstępne prace nad przygotowaniem projektu”. Na stronach internetowych Naczelnej Izby Lekarskiej ani na stronach Ministerstwa Zdrowia, w zakładkach aktualności, próżno szukać informacji na temat wprowadzanych reform.
Z rozmów z lekarzami, ale też z lektury artykułów w prasie branżowej wiadomo, że obowiązek separatorów nakładany jest na gabinety dentystyczne. Niestety brakuje szkoleń, nie wiadomo kto i jak będzie dany proces kontrolował. Nie ma też żadnych standardów odnośnie separatorów, a na rynku mamy przecież wiele firm, które mogą liczyć na zyski w najbliższym czasie. Niektórzy producenci oferują jednocześnie odbiór zgromadzonej rtęci z gabinetów, ale inni już nie. Czy ktoś będzie cały ten proceder nadzorował? Na razie nie wiadomo. A zostało pół roku.
W prasie specjalistycznej powtarza się też jak mantra sprzeciw dentystów, którzy mają wziąć na barki proces eliminacji rtęci poprzez stosowanie separatorów rtęciowych. Dodajmy, że z obowiązku zostały zwolnione zakłady protetyczne, gdyż te rzekomo nie mają kontaktu z amalgamatem, co dla wielu stanowi kontrowersję. Gabinety stomatologiczne, które i tak nie zakładają amalgamatu od lat, takie separatory będą musiały posiadać. Czy wystarczy też przemianować gabinet na protetyczny, aby obejść przepisy? Dodajmy, że separator zasadniczo używany jest, kiedy ząb albo plomba są usuwane, stąd konieczność ich instalacji także w gabinetach, gdzie amalgamatu się nie zakłada. Nigdy też nie wiadomo, kiedy zajdzie konieczność nagłego usunięcia plomby z rtęcią w gabinecie.
Zmiany wchodzą niedługo, jednak proces wdrożeń pozostawia wiele do życzenia. Przerzucana jest odpowiedzialność z Ministerstwa Zdrowia na Ministerstwo Środowiska, o czym świadczyć mogą słowa, które padły na spotkaniu Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie: „Celem stosowania separatorów amalgamatu jest wyłącznie ochrona środowiska, co jest zadaniem należącym do władz państwowych oraz lokalnych”.
Badania pokazują jednak, że na opary rtęci narażeni są także sami dentyści, ale najwyraźniej o tym niewiele się mówi. Narracja, jaka dominuje to wskazywanie, że rtęć stomatologiczna generuje problemy środowiskowe – jest to dość charakterystyczny dla naszej kultury gest separowania człowieka z przyrody, tak jakby był jakimś niezależnym i omnipotentnym bytem. Jednak żyjemy w środowisku, które na nas wpływa, a emisja rtęci do środowiska nie jest zjawiskiem marginalnym, choć z pewnością niekontrolowanym. Nie wiadomo np. ile rtęci dostaje się do środowiska w wyniku kremacji zwłok z amalgamatem, w jakiej mierze neurotoksyna wydostaje się z cmentarzy do wód gruntowych. Nie są to tematy niebiańskie czy estetyczne, ale niestety piekielnie poważne.
Z lektury prasy branżowej wyłania się też dość kuriozalna postawa Izby Lekarskiej, która chciała dokonać raczej niemożliwego. Naczelna Rada Lekarska apelowała bowiem o zaskarżenie przez Polskę przepisów rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2017/852 z 17 maja 2017 r. w sprawie rtęci. Jednak inny wniosek NRL do Ministerstwa odnośnie refundacji dla gabinetów stomatologicznych na zakup separatorów ze środków publicznych pokazuje nie tylko słuszne obawy części stomatologów, którzy muszą zakupić taki sprzęt mimo że nie zakładają amalgamatu, ale też to, że być może budzi się w nich opór, bowiem nie wszyscy dentyści popierają to, że sam amalgamat jest w Polsce stosowany. Teraz jednak wszyscy będą musieli sprzątać po tych, którzy promują stosowanie amalgamatu, mimo że dostępne są wypełnienia kompozytowe równie trwałe, dostępne, do tego bardziej estetyczne czy mniej emisyjne do środowiska. Czasu coraz mniej, a tymczasem nie mamy wciąż ścieżki wprowadzenia w życie regulacji antyrtęciowych w stomatologii. Mamy raczej spór i przerzucanie odpowiedzialności oraz bagatelizowanie kwestii środowiskowych. Zbyt mały akcent pada na to, że ostatecznie chodzi o zdrowie i bezpieczeństwo ludzi, a więc wprowadzane zmiany są w interesie dobra publicznego.
Ostatnie doniesienia z Bełchatowa odnośnie przekroczeń emisji rtęci przy spalaniu węgla brunatnego pokazują, że uzasadnione są obawy w kontekście niekontrolowanej emisji rtęci do środowiska również z innych źródeł. Z Elektrowni Bełchatów tylko w 2016 r. uleciały do środowiska prawie 3 tony rtęci. To aż o 1800 proc. więcej, niż Bełchatów dotychczas deklarował. Tylko ta jedna elektrownia PGE produkuje więcej rtęci niż cały hiszpański przemysł. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę fakt, że w Polsce w samej tylko stomatologii używa się rocznie około 5 ton rtęci, to możemy podejrzewać, że do środowiska – do wód, ale też do pożywienia dostaje się więcej rtęci niż byśmy sobie tego życzyli. Skutki zdrowotne również muszą być znacznie większe niż do tej pory sądziliśmy. Monitoring procesu zmian odnośnie stosowania amalgamatu przestaje być zatem wyłącznie kwestią branżową, dotyczącą małego odsetka społeczeństwa, które wciąż zakładane ma „czarne plomby”. Nie wiemy niestety ile i gdzie emitowana jest rtęć. Znamy źródła: gabinety stomatologiczne, elektrownie czy gospodarstwa domowe spalające węgiel kamienny i brunatny. Na pewno dla bezpieczeństwa zdrowotnego w naszym kraju, proces odchodzenia od amalgamatu rtęciowego powinien być bardziej transparentny, kontrolowany i przestrzegany. Apelujemy o to do rządu i zaczynamy odliczanie!
autorka: Hanna Schudy, Stowarzyszenie EKO-Unia
link: http://eko.org.pl/index_news.php?dzial=2&kat=20&art=2112