Skip to content

Niemal od samego początku trwania pandemii COVID-19 pojawiło się wiele pytań o związek koronawirusa z wpływem człowieka na środowisko, a w szczególności ze zmianą klimatu. Czy takie połączenie rzeczywiście występuje? Odpowiedź w skrócie brzmi… to skomplikowane.

Żeby w pełni zrozumieć, gdzie mogłaby leżeć wina człowieka w wywołaniu epidemii, należy najpierw zdefiniować pojęcie „globalnego ocieplenia”. Jest to w dużym uproszczeniu regularne dynamiczne podnoszenie się średniej globalnej temperatury przy powierzchni Ziemi oraz oceanów z powodu głównie antropogenicznych emisji – przede wszystkim – dwutlenku węgla (ale także innych gazów cieplarnianych, jak np. metanu). W związku z tym globalne ocieplenie może być winowajcą epidemii, gdyż doprowadza do topnienia lodowców i wiecznej zmarzliny, w których mogą występować wirusy (w marcu informowaliśmy o wykryciu 33 grup wirusów w chińskim lodowcu: https://bit.ly/3bsCOTT).

Ale czy tak jest w przypadku koronawirusa? Otóż nie. Według aktualnej wiedzy naukowej człowiek zaraził się patogenem od zwierząt – najprawdopodobniej jego nosicielem był łuskowiec sprzedawany na chińskich „żywych targach”. Co ciekawe, wiele wirusów powodujących epidemie już wcześniej przenosiło się ze zwierząt na ludzi. Tak właśnie było w przypadku eboli, HIV, czy SARS (patogenu z tej samej grupy, co COVID-19). Te fakty pokazują, że jednak człowiek i jego coraz większa ingerencja w środowisko (dzikich zwierząt) są winne rozprzestrzenianiu się także obecnej epidemii.

W takim razie, czy nauczeni doświadczeniem powinniśmy zakazać „żywych targów” (jak to tymczasowo zrobiono w Chinach po epidemii wirusa SARS w latach 2002–2003)? To niestety nie takie proste. Problem jest dużo bardziej złożony, niż by się wydawało, co doskonale ilustruje przykład stanowiska WHO. Organizacja w tym tygodniu wycofała się z poparcia dla prohibicji takich targowisk, gdyż – jak stwierdził dr Peter Ben Embarek, ekspert WHO ds. bezpieczeństwa żywnościowego i chorób zwierzęcych – są one niezbędne do wyżywienia i zapewnienia bytu milionom osób. Uwzględniając potrzeby społeczne, Światowa Organizacja Zdrowia zaapelowała do władz o poprawę standardów higieny takich miejsc (więcej o stanowisku WHO: https://bit.ly/2zyGZAk).

Co natomiast ze związkiem pandemii z zanieczyszczeniem powietrza? W tym wypadku sprawa jest również skomplikowana, ale widać więcej zależności. Wśród nich należy wymienić przede wszystkim wpływ globalnych i lokalnych ograniczeń w przemieszczaniu się oraz działalności gospodarczej na spadek zapotrzebowania na energię. A konsekwencją tego jest zmniejszenie spalania węgla oraz redukcja emisji CO2, co z kolei spowodowało poprawienie się jakości powietrza w wielu krajach na świecie. Jak jednak informuje Nauka o Klimacie na ten spadek należy patrzeć jako chwilowe zjawisko, które nie pomoże w powstrzymaniu katastrofy klimatycznej. Ponadto, jak podkreśla Weronika Michalak, prawdopodobnie poziom emisji szybko wróci do „normy”, a nawet wzrośnie do wyższych pułapów niż przed pandemią „wskutek nadmiernej mobilizacji gospodarczej oraz chęci odrobienia strat w okresie braku produktywności” (więcej: https://bit.ly/2AkVZ50).

Nauka o Klimacie wskazuje zaś, że pozytywniejszym efektem pandemii jest redukcja innych źródeł zanieczyszczenia powietrza, jak: tlenków azotu, pyłów zawieszonych czy ozonu (więcej: https://bit.ly/2LobZ8y). Czyli jednych z najbardziej szkodliwych dla zdrowia cząsteczek niskiej emisji. Gdyby miasta Polski poszły śladem innych europejskich miast, jak Paryża, Brukseli oraz Berlina i wykorzystały obecną sytuację do ograniczenia ruchu samochodowego w centrach na rzecz rozwoju transportu zbiorowego oraz rowerowego, z pandemii moglibyśmy wyjść z lepszym powietrzem, nie niszczącym tak bardzo zdrowia naszych obywateli.

Wreszcie, do niepokojących ustaleń nt. związku zanieczyszczenia powietrza i koronawirusa doszedł prof. Piotr Kleczkowski z AGH (któremu publikacji „Smog w Polsce” patronowaliśmy: https://bit.ly/3cv7Iwe). Z jego badań wynika, że pyły zawieszone zwiększają śmiertelność wśród zakażonych koronawirusem: „PM2,5 ma największy wpływ na liczbę zgonów i zakażeń, PM10 ma związek z większą liczbą zgonów, ozon ma istotny wpływ na liczbę zgonów, a słabszy na liczbę zakażeń” (więcej: https://bit.ly/3cvVVxt). Alarmujące są także niedawne doniesienia o możliwości przenoszenia się patogenu na cząsteczkach pyłu zawieszonego (więcej: https://bit.ly/2LqrZHf). Jeżeli badania zostaną potwierdzone, byłby to kolejny przykład negatywnego wpływu zanieczyszczenia powietrza na zdrowie.

Finalnie należy podkreślić, że do większości aktualnych ustaleń naukowców publikowanych w prasie musimy podchodzić z pewnym dystansem. Znaczna ich liczba nie została jeszcze opublikowana w recenzowanych czasopismach, ponieważ taki proces zajmuje dużo czasu (więcej o tym pisze prof. Michał Krzyżanowski: https://bit.ly/2zyO3Np). Warto więc na potwierdzenie powyżej wymienionych zagadnień trochę poczekać i nie powielać jeszcze niepotwierdzonych informacji z przekazów medialnych.


Źródła: