Skip to content

Od wielu tygodni borykamy się z pandemią koronawirusa, nowego zagrożenia dla zdrowia, paraliżującego funkcjonowanie całego świata. Wiemy, że kraje przyjmują różne strategie działań w walce o ludzkie życie. Wielu lekarzy wystawionych jest na pierwszej linii frontu, często odciętych od rodziny i świata zewnętrznego. A jak w ocenie Pana Profesora wygląda aktualna sytuacja służby zdrowia w Polsce?

Prof. Wojciech Hanke: Sytuacja generalnie się poprawia. Mamy więcej środków ochrony osobistej (PPE), większy dostęp do testów oraz pozyskujemy doświadczenia i wprowadzamy ważne regulacje. Podziwiam  zaangażowanie moich koleżanek i kolegów, pracowników ochrony zdrowia,  zdając sobie sprawę jak ogromnym kosztem dla ich bliskich się to odbywa. Niepokoją jednak sygnały o występowaniu zakażeń wśród personelu ochrony zdrowia, co skutkuje przeciążeniem osób pracujących. 

Jest Pan jedną z osób zaangażowanych w dyskusję dotyczącą zanieczyszczeń powietrza i zmiany klimatu z punktu widzenia zdrowia publicznego. Czy te dwa zagadnienia – koronawirus i czynniki środowiskowe – możemy łączyć jedną klamrą narracji? A jeśli tak, to w jaki sposób?

Pojawiają się doniesienia wskazujące na synergizm pomiędzy zakażeniami COVID-19 i ekspozycją na zanieczyszczenia powietrza. Na tym etapie trudno rozstrzygnąć, czy jest to interakcja, czy po prostu koegzystencja. Epidemia atakuje duże skupiska miejskie, a te również generują masywne ilości zanieczyszczeń powietrza. Dalsze badania będą starały się rzucić więcej światła na zależność pomiędzy zanieczyszczeniami powietrza i COVID-19.

Należy również zwrócić uwagę, że wspomniane wyżej dwa zjawiska mają wspólne źródła powstawania w postaci nadmiarowej konsumpcji. Szybkie rozprzestrzenianie się wirusa wynikło z naszej ogromnej mobilności, a to z kolei efekt m.in. bardzo wysokiej konsumpcji, która generowała duże zapotrzebowanie na energię, generowaną głownie przez spalanie paliw kopalnych. Z drugiej strony taka nadmiarowa konsumpcja idąca w parze z nieekologicznymi sposobami produkcji energii – stanowią oczywiste zagrożenia dla środowiska.

Jak widzi Pan „wychodzenie z kryzysu”? Czy ludzie – spragnieni bezpośredniego kontaktu i tęskniący za powrotem do normalności – będą narażać zdrowie w kolejnych miesiącach, spotykając się dużymi grupami w galeriach handlowych, kawiarniach (w których jednak będą wciąż obowiązywały pewne ograniczenia) lub na otwartych przestrzeniach, czy raczej należy się spodziewać stałego zwiększenia dystansu społecznego i przeformułowania wartości w indywidualnym życiu, a może i refleksji nad tym, czym jest zdrowie i jak powinniśmy o nie dbać?

Myślę, że w pierwszych dniach relaksacji ograniczeń może dochodzić do większego nasilenia interakcji społecznych i „skracania dystansu fizycznego”. Jednakże jasne sygnały ze strony Ministerstwa Zdrowia, że pandemia trwa i będzie obecna jeszcze długo, powinny powodować powstawanie naturalnych, indywidualnych hamulców ograniczających takie zachowania. Należy pracować nad rozwojem takiej świadomości społeczeństwa, która pozwoli kontrolować niewłaściwe zachowania w tej sferze. Mamy wiele przykładów, że Polacy potrafią być odpowiedzialni w takich sferach jak umiarkowane spożywanie alkoholu, kontrolowanie diety, właściwa aktywność fizyczna, brak akceptacji dla palenia tytoniu w miejscach publicznych. Nie mówiąc już bezpiecznym seksie i odpowiedzialnym rodzicielstwie. Będziemy po prostu musieli realizować jeszcze jeden jej wymiar – ochrona przed zakażeniami drogą oddechową.

Od lat mówimy o wysokich liczbach zgonów, chorób i kosztów zewnętrznych degradacji środowiska przez człowieka. Jednak niewiele się zmienia, a deklaracje pozostają często jedynie na papierze. Polska wciąż walczy o prawo do spalania paliw kopalnych, programy rządowe zajmujące się poprawą jakości powietrza są mniej efektywne, niż oczekiwano w momencie ich ogłoszenia. Myśli Pan, że aktualna sytuacja zmieni postrzeganie zmiany klimatu i środowiskowych zagrożeń zdrowia przez rządzących?

Ostatnie trzy miesiące pokazują, że potrafimy się mobilizować. W krótkim czasie powstały i są wdrażane ogromne programy osłonowe. Marzy mi się, żeby jak najszybciej wdrożono/ zabezpieczono możliwość kontynuowania również programów ukierunkowanych na zapobieganie chorobom wynikającym z zanieczyszczeń powietrza. Skala strat społecznych z nich  wynikających jest ogromna, Rząd potrafił zmobilizować ogromne środki do walki z COVID-19. Problem zanieczyszczeń powietrza niestety, w oczywisty sposób, zszedł na drugi plan. Po części to sprawa łagodnej zimy i mniejszego zagrożenia wynikającego z niskiej emisji. Mamy szczęście, że te dwa problemy nie uderzyły w nas w tym samym czasie. Niestety może się to zdarzyć już niedługo – na przykład gdyby ruszyła II fala COVID-19 na jesieni. Wg mnie musimy jak najszybciej wrócić do problemu ograniczania źródeł zanieczyszczeń powietrza w Polsce na dużą skalę.

Wiele osób tęskni za tzw. „normalnością”. Czy jednak chcemy powrotu do tej normalności, jaką znaliśmy? Do brudnego powietrza, zanieczyszczającej środowisko produkcji energii, ogromnych hodowli przemysłowych zwierząt, niszczenia ekosystemów czy zaśmiecania Ziemi plastikiem? Co powinniśmy zrobić, by odradzający się po kryzysie świat był lepszy, zdrowszy, bardziej zielony?

Chciałbym również wrócić do normalności. Z pewnością jednak nie do tej sprzed epidemii COVID-19. Pokazujemy dzisiaj, że potrafimy się ograniczać i możemy w imię bezpieczeństwa wszystkich rezygnować z celów indywidualnych. To dobrze. Okres kwarantanny społecznej, który właśnie przechodzimy, pokazuje jak dotkliwe są tak drastyczne ograniczenia naszej codziennej konsumpcji. Myślę, że skuteczne kontrolowanie niekorzystnego kierunku zmian klimatu będzie wymagało znacznie mniejszego wysiłku. Jednakże musi ono iść w parze  z powszechnymi rozwiązaniami technicznymi, przyjaznymi dla środowiska. Te dwa kierunki pozwolą nam możliwie szybko zrobić pierwsze kroki w kierunku lepszego, zdrowszego i bardziej zielonego świata.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Weronika Michalak, HEAL Polska