W obliczu nasilającego się sezonu smogowego i jego konsekwencji zdrowotnych, HEAL oraz eksperci ochrony zdrowia…
Weronika Piestrzyńska, kierowniczka Programu Zdrowie i Energia w HEAL Polska rozmawiała z dziennikarzem portalu Onet – Tomaszem Borejzą na temat kosztów, które ponosimy jako społeczeństwo w wyniku zanieczyszczeń powietrza. Zapis tego wywiadu do przeczytania poniżej.
Tomasz Borejza, Onet: Ile nas, jako społeczeństwo, kosztuje zanieczyszczenie powietrza?
Weronika Piestrzyńska, HEAL Polska: Niestety bardzo dużo. Trudno oszacować te koszty z dokładnością co do złotówki, ponieważ wycena zdrowia i życia ludzkiego bywa bardzo kontrowersyjna. Są jednak przyjęte modele, które ułatwiają takie szacunki. Wedle danych Światowej Organizacji Zdrowia z 2015 roku zanieczyszczenia powietrza w Polsce kosztują nas 102 miliardy dolarów rocznie. Stanowi to niecałe 13 proc. naszego PKB, a w przeliczeniu na jednego mieszkańca to aż 800 złotych miesięcznie. Dla porównania – w krajach Unii Europejskiej koszt zanieczyszczeń powietrza szacuje się na 1,6 biliona dolarów każdego roku.
Co się składa na te koszty?
Bezpośrednimi konsekwencjami oddychania zanieczyszczonym powietrzem są problemy zdrowotne. Osoba chora potrzebuje konsultacji lekarskiej, musi kupić leki, czasem wymaga hospitalizacji – to wszystko kosztuje. Jednak koszty zanieczyszczonego powietrza to nie tylko koszty bezpośrednie – w kalkulacjach uwzględnia się coś, co nazywamy „zewnętrznymi kosztami zdrowotnymi”. Do tych kosztów zaliczamy również na przykład utracone z powodu choroby dni pracy czy obniżoną produktywność, kiedy straty ponoszą pracodawcy, a w konsekwencji cała gospodarka. Oprócz tego należy uwzględnić koszt rent, wcześniejszych emerytur czy rehabilitacji. Kiedy mówimy o przedwczesnych zgonach z powodu zanieczyszczeń powietrza – a jest ich aż ponad 40 tysięcy każdego roku w Polsce – musimy zdawać sobie sprawę z tego, że utracone lata życia też stanowią koszt dla naszej gospodarki.
Jak się je wylicza?
Koszty szacowane są przy użyciu skomplikowanych modeli kalkulacyjnych uwzględniających wszystkie wymienione przeze mnie składowe. Mimo, że osobiście bardzo trudno wycenić wartość np. roku własnego życia, dla potrzeb statystycznych przyjęto pewne ogólne wartości, które obrazują straty dla gospodarki, kiedy ktoś nie pracuje np. przez dziesięć lat, mimo, że pozostaje w wieku produkcyjnym. W naszych kalkulacjach stosujemy najpopularniejsze modele przyjęte przez Unię Europejską, stosowane także przez Światową Organizację Zdrowia. Oczywiście można założyć pewne odchylenia względem poszczególnych krajów, jednak takiego rodzaju szacowanie kosztów jest najbliższe rzeczywistości ze wszystkich możliwych opcji. Najbardziej pożądaną sytuacją jest posiadanie kompletu danych wejściowych do kalkulacji, jednak często dysponujemy tylko niektórymi wartościami – to sprawia, że podawane koszty – mimo, że często astronomicznie wysokie – wciąż są niedoszacowane.
Są astronomicznie wysokie. Ale koszty zdrowotne to chyba nie wszystko, co się tutaj liczy?
W niektórych kalkulacjach bierze się także pod uwagę koszty subwencji m.in. do energetyki węglowej, które uwzględniliśmy w jednej z kalkulacji dotyczących wpływu elektrowni węglowej na zdrowie. Subwencje i dopłaty są najbardziej pośrednim kosztem zdrowotnym, jednak nie można zapominać o tym, że dopłacając do czegoś, co zanieczyszcza środowisko, jednocześnie dopłacamy do utraty naszego zdrowia. W ten sposób staje się to kolejnym kosztem zdrowotnym. Niektóre kalkulacje uwzględniają natomiast tylko wybrane składowe. W ubiegłym roku, kalkulując koszty dwutygodniowego epizodu smogowego, braliśmy pod uwagę jedynie zwiększoną hospitalizację z powodu chorób układu krążenia i układu oddechowego. Oczywiście zapewne konsekwencji silnego smogu było znacząco więcej. Jednak chcąc pozostawać wiarygodnym musimy wybierać te wartości, których jesteśmy pewni.
Muszę zapytać o metodologię, bo zawsze pojawiają się zarzuty, że dane są brane z kapelusza. Skąd wiadomo, że ktoś nie przyszedł do pracy z powodu powietrza, a nie z innego powodu?
Metodologia jest dość skomplikowana. Nigdy nie możemy w 100 procentach stwierdzić, że ktoś choruje na nowotwór płuca, alergię lub astmę tylko z powodu zanieczyszczonego powietrza. Zawsze występują różnorodne czynniki składowe, które uwzględniają styl życia, wcześniejsze choroby, genetykę etc. Metoda kalkulacji, którą stosujemy w swoich obliczeniach wymaga kilku etapów. Na początku obliczamy poziom emisji zanieczyszczeń z danego źródła. Później stwierdzamy jak przekłada się ona na stężenie szkodliwych substancji na danym obszarze, następnie uwzględniamy czynniki demograficzne, a następnie – przy pomocy gotowych modeli określamy w jaki sposób wzrost zanieczyszczeń na tym terenie wpływa na wzrost zapadalności na dane schorzenia czy umieralność.
To znaczy?
Na podstawie wieloletnich badań naukowych określono pewne specyficzne zależności między narażeniem na zanieczyszczenia powietrza, a skutkami zdrowotnymi dla człowieka. Np. każdy wzrost poziomu stężenia pyłu PM 10 o X procent powoduje wzrost liczby przypadków danego schorzenia o Y procent. Jeśli znamy te zależności, to – posiadając komplet powyżej opisanych danych – możemy określić zakres generowanych kosztów zdrowotnych. Kalkulacje często prezentowane są właśnie jako zakres, ponieważ zależą od szeregu czynników zmiennych. Na przykład w przypadku wpływu elektrowni węglowych na zdrowie wyliczyliśmy, że są to koszty w przedziale od 13 do 35 mld złotych.
Powiedziałaś o kosztach emisji z elektrowni węglowych. Jakie są inne? Kto truje najgorzej?
Bardzo trudne pytanie, bo to zależy od miasta, ukształtowania terenu, lokalizacji, koncentracji źródeł emisji. W osławionym smogiem Krakowie czy mniejszych miejscowościach położonych w dolinach największy problem stanowi niska emisja. Natomiast już np. w Warszawie główną przyczynę zanieczyszczeń powietrza stanowi transport, ponieważ występuje ogromne nasilenie ruchu drogowego. Z kolei emisje z energetyki i przemysłu stanowią tzw. tło zanieczyszczeń, które niestety – nawet gdyby pozbyć się transportu czy niskiej emisji – wciąż powodowałyby przekroczenia dopuszczalnych norm.
Mamy kilkadziesiąt miliardów złotych, które można zaoszczędzić, jeżeli poprawimy jakość powietrza. Jak zrobić to, żeby pieniądze, które wydajemy dziś na leczenie chorób powodowanych fatalną jakością powietrza, zostały w kasie i dało się je wydać na co innego?
Przede wszystkim trzeba inwestować w profilaktykę, podnoszenie świadomości na temat wpływu czynników środowiskowych na zdrowie człowieka. W dobie pogoni za rozwojem gospodarczym i konsumpcjonizmem często zapominamy, że to co sami produkujemy, może nas – dosłownie – zabijać.
Profilaktykę w sensie zapobiegania środowiskowym przyczynom chorób?
Tak. Pieniądze, które wydajemy na leczenie oraz subwencje do energetyki to ogromny koszt. Zdecydowanie bardziej korzystne dla człowieka byłoby zainwestowanie ich w zrównoważony rozwój, odnawialne źródła energii, efektywność energetyczną, które nie degradowałyby naszego zdrowia. Oczywiście wymaga to zmiany obecnego sposobu myślenia. Inwestycje w tzw. zielone technologie to pieniądze, które wrócą do nas np. w formie lepszego zdrowia publicznego.
Kluczowe jest to, by uzmysłowić sobie, jak wielki wpływ środowisko ma na sprawy zdrowia publicznego i zacząć z tej świadomości korzystać. Wiemy już jak złej jakości jest powietrze w Polsce, usłyszeliśmy niedawno, że 33 z 50 najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie znajduje się w Polsce. Znamy również wartości zewnętrznych kosztów zdrowotnych zanieczyszczeń powietrza. A skoro już mamy tę wiedzę, to najwyższy czas podjąć zdecydowanie działania by to zmienić i poprawić jakość zdrowia i życia Polaków.