Skip to content

10 i 11 marca miała miejsce IV edycja Kongresu Czystego Powietrza zorganizowanego przez portal Transport Publiczny. Podczas dwóch dni wydarzenia uczestnicy mieli okazję posłuchać różnych ciekawych wystąpień i debat, a przy tym zdobyć najświeższe informacje o smogu i dowiedzieć się, jakie działania można podjąć, by poprawić jakość powietrza w Polsce. Wśród kilkudziesięciu prelegentów głos zabrała dyrektorka naszej organizacji Weronika Michalak, która w debacie „Smog, COVID-19 i walka na wielu frontach” opowiadała o ostatnich badaniach dowodzących związku między zanieczyszczeniem powietrza, a umieralnością na chorobę koronawirusową.

Paneliści:

  • dr Piotr Dąbrowiecki, Przewodniczący Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POChP
  • Arkadiusz Piotrowski, Dyrektor ds. współpracy z samorządem terytorialnym, Mazowiecka Agencja Energetyczna Sp. z o.o.
  • Weronika Michalak, HEAL Poland Director, Health & Environment Alliance
  • Piotr Siergiej, Polski Alarm Smogowy
  • dr hab. n. med. Tadeusz Zielonka, Katedra i Zakład Medycyny Rodzinnej, Warszawski Uniwersytet Medyczny

Moderator: Łukasz Adamkiewicz, Wiceprezes, Europejskie Centrum Czystego Powietrza

Poniżej udostępniamy podsumowanie tej debaty:

Pacjenci z chorobami układu oddechowego oraz krążenia mają z powodu pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 utrudniony dostęp do bezpośredniego kontaktu z lekarzami-specjalistami w miesiącach określanych „smogowym kwartałem”. – To jest patologia, która zbierze żniwo – ostrzegał stołeczny alergolog Piotr Dąbrowiecki podczas Kongresu Czystego Powietrza.– Istnieje korelacja zgonów wywołanych wirusem COVID-19 z większym poziomem zanieczyszczeń – dowodzi również Weronika Michalak, dyrektor polskiego oddziału międzynarodowej organizacji Health and Environment Alliance (HEAL). Trudności w walce o lepsze powietrze na Mazowszu potęgują problemy administracyjne. – Działania wszystkich organów publicznych w ostatecznym etapie zderzają się na szczeblu gminnym – ujawnił Arkadiusz Piotrowski z Mazowieckiej Agencji Energetycznej. – Pozostajemy więcej w domach i produkujemy więcej pyłów zawieszonych niezależnie od warunków pogodowych – dodał Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego.

Pierwszy gość debaty „COVID-19 a smog” pochylił się nad problemem pacjentów, uskarżających się na problemy ze zdrowiem podczas wspomnianego wyżej „smogowego kwartału”, obejmującego jesienne i zimowe miesiące roku. – Ten dostęp jest utrudniony. Pandemia spowolniła proces pozyskiwania świadczeń medycznych. To w sposób istotny uległo pogorszeniu. Droga pacjenta z objawami, najczęściej zdarzających się problemów, choroby infekcyjne, została skanalizowane jako COVID i oprócz tego niewiele widać. Tymczasem ludzie zmagają się z takimi schorzeniami jak astma czy zapalenie płuc. W takich przypadkach pacjent zamiast uzyska dostęp do bezpośredniego kontaktu z lekarzem musi najpierw przebrnąć przez jedną, drugą i nawet trzecią telewizytę. Jeżeli jednak mamy pacjenta, który ma nagłe objawy, trzeba go zbadać osobiście, a nie wirtualnie. To jest patologia, która zbierze swoje żniwo – przestrzega Dąbrowiecki.

– Leczenie szpitalne zostało mocno ograniczone, ponieważ wiele oddziałów pulmonologii czy alergologii, a nawet internistycznych, którzy przyjmowali pacjentów z chorobami płuc, zostało zcovidowanych. Część opieki została przesunięta na inne szpitale, często dosyć odległe. To pogorszyło niewątpliwie jakość opieki nad pacjentami – wyjaśnił absolwent Wojskowej Akademii Medycznej, który dostrzegł jednak także pozytywne strony pandemii koronawirusa SARS-CoV-2.

– Maski na pewno zmniejszyły liczbę chorób przekazywanych drogą kropelkową. Z jednej strony więc ta pandemia ma swój wymiar w postaci w pogorszenia dostępu do opieki zdrowotnej, ale z drugiej strony, ze względu na obostrzenia sanitarne i świadome trzymanie dystansu, pewna ilość zaostrzeń chorób układ oddechowego, takich jak astma, na pewno zmniejszyła się w sposób naturalny i ci pacjenci zakazili od innych pacjentów głównie wirusami. Natomiast ja osobiście w swoim gabinecie w sezonie emisyjnym dostrzegam zdecydowanie większą ilość pacjentów, którzy skarżą się na to, że trudno jest im oddychać w momencie, gdy kolokwialnie mówiąc, sąsiad coś wypuścił z komina – dodał Dąbrowiecki.

110 wniosków z dofinansowaniem o wartości 170 mln zł

Jak walka ze smogiem wygląda od strony administracyjnej? – Działania wszystkich organów publicznych, które przekazują środki na ten cel, w ostatecznym etapie zderzają się z problemami na szczeblu gminnym. Krok po kroku próbujemy jednak wymieniać urządzenia grzewcze na Mazowszu – przyznał dr Arkadiusz Piotrowski, reprezentujący Mazowiecką Agencję Energetyczną. – Patrzymy na problemy i walkę ze smogiem przede wszystkim w skali mikro. W ostatnich trzech latach na Mazowszu wpłynęło łącznie 110 wniosków, które otrzymały dofinansowanie o łącznej wartości ponad 170 mln zł, a to dofinansowanie sięgnęło poziomu 115 mln zł – ujawnił gość debaty. – To są projekty procesu wymiany urządzeń grzewczych, w które próbuje zaangażować się 30 proc. gmin. Szczególnie preferowane były te gminy, które wykazywały największe przekroczenia emisji. One brały na siebie dużą odpowiedzialność, ale nie wszystkie były skłonne do podjęcia takiego ryzyka – zaznaczył Piotrowski.

Jak wyjaśnił gość debaty specyfika tych działań polega na tym, że są to projekty parasolowe. Gmina zbierając tych mieszkańców do takiego projektu, na okres realizacji i później jego trwałości, dysponuje na podstawie umowy użyczenia, częścią gospodarstwa konkretnego mieszkańca na terenie danej gminy i to właśnie gmina zawierając umowę z tym mieszkańcem zapewnia osiągnięcie celu konkretnego wniosku o dofinansowanie.

– Ryzyka pojawiające się przy okazji wymiany urządzeń grzewczych są związane z zakresem przedsięwzięcia. Część gmin ogranicza się tylko do samej wymiany urządzenia grzewczego, kotła czy montażu pompy cieplnej, a część wchodzi w szersze działanie, zapewniając chociażby budowę przyłączeń gazowych. Przez ten okres trwałości projektu gmina pozostaje właścicielem i ponosi konsekwencje w trakcie realizacji projektu. Patrząc na wdrażane przy naszym udziale projekty, to nie przynosi to wszystko jeszcze oczekiwanych efektów. Potrzebne jest wsparcie od momentu konceptualizacji takiego projektu aż do momentu jego rozliczenia pod względem ekologicznym i energetycznym. Gminy często jednak rezygnują z ich wdrażania, biorąc pod uwagę ze względu na problemy z uzupełnianiem listy zainteresowanych mieszkańców. Może pandemia nie miało na to decydującego wpływy, ale ważna była też kwestia odpowiedniego przekazu – dlaczego warto. Mieszkaniec może bowiem efektywnie otrzymać do 75 proc. wartości brutto danej inwestycji u niego w gospodarstwie domowym, a równocześnie wkład własny może odliczyć od podstawy opodatkowania w ramach ulgi termomodernizacyjnej. Czyli wiadomo, że warto. Świadomość wywołana wpływem smogu na zachorowalność, a także na przebieg choroby COVID-19 i wszelkich powiązanych z nią powikłań wpływa na chęć i udział w takich projektach. Niepokoi nas jednak fakt, że chociaż uruchamiamy przetargi z gminami, ale to zainteresowanie potencjalnych wykonawców nie jest wystarczające. uwarunkowania wdrożeniowe są trudne, ale żeby zabezpieczyć realizację projektu i jego wykonalność techniczną, to myślę, że firmy mające doświadczenie są gotowe do działania – doprecyzował Piotrowski.

Pandemia pilniejszym wyzwaniem od zanieczyszczeń

Weronika Michalak z polskiego oddziału międzynarodowej organizacji Health and Environment Alliance (HEAL) dostrzega niebezpieczny związek zanieczyszczeń powietrza z wzrostem zachorowalności oraz zgonów z powodu COVID-19. – To jest temat zastanawiający naukowców od początku pandemii. Należy zauważyć, że w skali całego świata liczba zgonów przekroczyła już 2,5 mln, a w Polsce 45 tys. To można by odnieść do tej samej liczby zgonów z powodu zanieczyszczeń powietrza – przypomniała gość debaty.

Według Michalak mamy dwa ogromne problemy zdrowotne. Zanieczyszczenie powietrza wywołuje szereg chorób i kończy się zgonem 7, a nawet 8 mln ludzi w skali świata, ale pilniejszym wyzwaniem jest trwająca pandemia. Naukowcy zaczęli analizować to na dwóch płaszczyznach. W jaki sposób zanieczyszczenie powietrza i jego skutki może się wiązać z ostrzejszym przebiegiem i ze zwiększoną liczbą zgonów na COVID-19. Drugi obszar/kontekst to jest to czy zanieczyszczenie powietrza może być wektorem i przenosić się na pyłkach zanieczyszczeń, które wnikają do krwiobiegu człowieka.

– Na początku analizowali to naukowcy z włoskiego uniwersytetu w Bolonii, a później Harvard opublikował takie głośne badanie, które podkreślało właśnie ten związek zanieczyszczeń powietrza ze zwiększoną zachorowalnością i wzrostem zgonów. W zasadzie w każdym zakątku świata, także w Polsce naukowcy analizowali ten związek. Co zauważono? Korelacja istnieje. W miejscach, których jest wyższa koncentracja zanieczyszczeń powietrza, jest więcej chorób i zgonów z powodów COVID-19. Jak wiemy te zanieczyszczenia powodują szereg negatywnych konsekwencji dla człowieka. Zapalenia płuc, oskrzeli, niewydolność oddechowa, wszystko to powoduje, że jeżeli płuca są w gorszej kondycji, to szanse chorego maleją. To już zostało udowodniono badaniami naukowymi. Człowiek o niższej odporności przechodzi gorzej takie choroby. Tak samo było wcześniej, kiedy szalała ptasia grypa – przypomniała Michalak.

Gość debaty zaznaczyła również, że zanieczyszczenie powietrze to nie jest tylko jedna substancja i różnią się w poszczególnych obszarach. Badania skupiono na PM2.5 i PM10, tlenkach azotu, siarki oraz węgla. Bardziej drobiazgowych jeszcze nie ma. W skali całego świata ok. 15 proc. zgonów dałoby się uniknąć, gdyby nie zanieczyszczenia. – W Polsce aż 28 proc. Nie potrzebujemy setek badań, żeby stwierdzić, że emisje należy obniżać. Musimy zadbać o to, żeby żyć w jak najczystszym środowisku. Jesteśmy w obliczu kolejnych emisji mutacji wirusa i kolejnych wirusów. Dlatego czystsze środowisko może nam ułatwić walkę z kolejnymi pandemiami – podsumowała Michalak.

Ograniczenie ruchu samochodowego poprawia jakość powietrza

Do problemu odniósł się również Piotr Siergiej z Polskiego Alarmu Smogowego. – Mamy dwie grupy zanieczyszczeń, tych pochodzących z samochodów oraz niskiej emisji, pochodzącej z zabudowań. Podczas pandemii w czasach lockdownu, zaobserwowano spadek dwutlenku azotu, o ponad 50, 60 proc. To był oczywiście efekt mniejszej ilości aut. Pomiędzy 5 a 25 marca w Warszawie spadły takie emisje o ponad 60 proc. Podobnie jak w Barcelonie. Ograniczenie ruchu samochodowego jest w stanie w bardzo krótkim czasie poprawić jakość powietrza – podkreślił Siergiej.

Gość debaty nie miał jednak dobrych informacji dotyczących „kopciuchów”. – Jeżeli przyjrzymy się tej niskiej emisji, to jednak obserwacje dają przeciwny obraz. Obserwowaliśmy tutaj gwałtowne pogorszenie jakości powietrza w godzinach porannych i wieczornych, kiedy rozpalano piece. Poprawa dotyczyła tylko w środkowej części dnia. Ten dołek środkowy znika jednak, bo częściej jesteśmy w domach, rzadziej wychodzimy do pracy i częściej się ogrzewamy. Moja intuicja jest taka, bo dokładnych badań jeszcze nie mamy, że tych pyłów zawieszonych produkujemy rok do roku więcej, niezależnie od warunków pogodowych, bo to jest bardzo istotne. Warto tutaj przypomnieć epizod smogowy w dniach 17-19 stycznia. Tym razem były to tylko trzy dni i zanieczyszczenia szybko się rozwiały. Jakość powietrza w tamtych dniach w Warszawie bywała jednak gorsza niż w Krakowie, gdzie odważnie wprowadzono zakaz palenia drewnem – zaznaczył gość debaty.

– Patrząc na to jak nasze zachowania i COVID-19 wpłynęły na poprawę lub poprawę jakości powietrza, to ten obraz jest bardzo różnorodny. Pyły zawieszone wpływają dużo mocniej na pogorszenie naszego zdrowia, na śmiertelność i zachorowalność niż tlenki azotu i być może to nasze pozostawanie w domach raczej nawet pogorszyło jakość powietrza w Polsce. Z drugiej strony, ponieważ pozostajemy w domach, dłużej spędzamy czas nie wychodząc na zewnątrz, to tutaj jesteśmy w mniejszym stopniu narażeni na stężenia pyłów zawieszonych, bo wiemy, że w dniach epizodów smogowych, jakość powietrza we wnętrzach domów jest lepsza niż na zewnątrz. Trudno więc wysnuć jednoznaczny i prosty wniosek jak nasze zachowanie wpłynęło na jakość powietrza. Moje odczucie jest jednak takie, że uległa pogorszeniu – podsumował Siergiej.

Źródło: Transport Publiczny